Prosto. Trzeba iść za żółtymi strzałkami albo za muszlami, tymi od przegrzebków, czy jak kto woli „saint jacquesów”, czy bardziej po naszemu małży świętego Jakuba. Bo to właśnie od świętego z Composteli przegrzebki w dużych białych muszlach biorą swoją nazwę. Teraz pielgrzymi kupują muszle w sklepach z pamiątkami i zawieszają na plecakach idąc do Composteli. Kiedyś zbierali je nad oceanem już po dojściu do Santiago (ocean jest o jakieś trzy drogi nalej na zachód i nie, nie mylicie się, oczywiście, że się tam wybieramy) i zabierali je ze sobą na pamiątkę. Z oceanem to ciekawa historia – wysyłano tam pielgrzymów, żeby się siedmiokrotnie obmyli w falach… co w połączeniu z pielgrzymką miało ich uleczyć z chorób wszelakich, a zapewne po prostu słona woda dobrze dezynfekuje…
A skąd te żółte strzałki? Ponoć całkiem niedawno w jakiejś galicyjskiej mieścince jakiś ksiądz chciał oznakować szlak, bo pielgrzymi się gubili. Ponieważ nieco wcześniej w okolicy skończyły się roboty drogowe i zostało trochę żółtej farby…. Teraz już wiecie skąd strzałki. A tak na poważnie – naprawdę trudno się zgubić. Szlak jest dobrze oznaczony, a jak w jakimś miasteczku się człowiek źle zapędzi, albo zacznie niepewnie rozglądać, to zaraz znajdzie się albo nadciągający z tyłu wędrowiec, albo miejscowy, który pokaże, gdzie iść.
Tymczasem opuściliśmy już zieloną La Rioję i wkroczyliśmy do Castilla y León. Zatrzymaliśmy się w Burgos, a wczoraj ruszyliśmy przez Mesetę – olbrzymi i wcale nie plaski płaskowyż. Fakt, głównie jest płasko i gorąco, ale wszystkie mieścinki są w dolinach. A jak się do doliny zejdzie, to potem trzeba z niej wyjść. Poza tym mamy pierwsze filozoficzne przemyślenia godne Paulo Cohelo: „Za każdą górką jest kolejna górka, za która zapewne jest kolejna górka, co nie znaczy że za którąś górka nie ma wioski”.
… a za tą wioską jeszcze jedna górka 🙂
Górki zaczną się za León… teraz jest płasko jak na stolicy i gorąco jak w piecu!
Enjoying your Blog!