MAGICZNE 100 KILOMETRÓW

Co zmieniło się po setnym kilometrze? Nagle na szlaku zrobiło się jak w Dolinie Kościeliskiej w długi weekend. Ludzie poruszają się większymi grupami. Takimi wycieczkowo-towarzysko-sportowymi. Dla nas przekłada się to na to, że jest głośniej, więc trudno się zatopić w odgłosie własnych kroków i myśli. Bo jeszcze nie wiecie, ale jakoś tak się zrobiło, że większość ludzi, która idzie ‘z nami’ od kilkuset kilometrów idzie w pojedynkę. My też. Co jakiś czas zerkamy na siebie, czy wszystko gra, spotykamy się co kilka kilometrów na kawie, a wieczorem w schronisku przy posiłku. Ale w ciągu dnia każdy zdaje się chcieć być sam. To coraz trudniejsze. Coraz rzadziej też słychać od mijających nas ludzi „Buen Camino”, czyli „Dobrej drogi”.

image image image

Widoczny jest też wyścig zbrojeń. Z jednej strony przed wejściem do miejscowości ustawiają się naganiacze z ulotkami knajp i prywatnych schronisk – droższych od tych państwowych. Z drugiej strony my pielgrzymi zaczynami się ścigać między sobą o to, kto pierwszy dotrze do taniego schroniska. Różnica między 6 E od osoby a 12 E wzwyż motywuje.

image image image

Nie chcemy oceniać czy takie sportowo-towarzyskie Camino jest lepsze czy gorsze. Czy trzeba koniecznie zacząć we Francji, czy w progu własnego domu. Czy trzeba iść z plecakiem czy bez. A o tym, czy Camino zawsze jest pielgrzymką jeszcze napiszemy.

Camino image  image

Camino De Santiago