
Generalnie na Camino śpi się w Albergue – schroniskach. Z reguły są to miejskie, powiatowe lub kościelne budynki, dość często prowadzone przez różne stowarzyszenia – także z poza Hiszpanii – stąd “polskie albergue” czy niemieckie.

Kiedyś, kilka lat temu, część schronisk bywała za opłatą “co łaska”. Niestety część pielgrzymów brała to hasło zbyt dosłownie i nie dawała nic albo symboliczne euro, i zaczęło brakować pieniędzy na bieżącą eksploatację budynków.

Teraz większość schronisk jest z reguły za 5 do 12 euro za osobę. W schroniskach królują piętrowe łóżka w większości z pewnie wojskowego demobilu.

Na zdjęciu powyżej nocleg w monastyrze którego historia sięga 1080 roku.
Jedna z koszmarnych nocy – chrapiący ludzie – zatyczki do uszu nie dawały rady wygłuszyć tego hałasu oraz lampa ewakuacyjna świecąca w oczy całą noc 🙂 Pomimo widocznych na zdjęciu kolumn nie udało mi się za nimi przed lampą schować gdyż łóżka były tak wąskie, że zbytnie przesunięcie się na bok groziło mi spadnięciem ze sporej wysokości w trakcie snu.

W Burgos spaliśmy na “piętrze” dokładnie nad kościołem (5 Euro). Kłopot polegał tylko na tym, że jak weszliśmy po wąskich krętych schodach mniej więcej na wysokość drugiego piętra po jednym z gorszych dni (długi marsz w słońcu) okazało się że miejsc jest jedno i pół 🙂
Więc tak oto skończyłem na materacu w rogu podłogi pod, jak się okazało wieczorem, pijanym w sztok koreańczyku – jak się okazało razem z towarzyszącymi mu kolegami byli bardzo grzeczni i mili – on sam i jego towarzysze przepraszali mnie rano za to, że on wchodząc na górne łóżko spadł na mnie 🙂

A tak wyglądają wnętrza miejskiego schroniska:


Warto zwrócić uwagę na tym zdjęciu na pewien szczegół 🙂 pod prysznicem można było regulować zarówno strumień wody jak i jego ciepłotę. Za kilkanaście dni w Galicji będziemy do tego szczegółu tęsknić 🙂 jak i do drzwi/folii/czegokolwiek dającego ciut intymności.

W tym schronisku nie spaliśmy:

Choć przyznaję pośrodku niczego w starych ruinach kościoła jest to zapewne pewna atrakcja.

Widok na podwórko w jednym z prywatnych schronisk:


Czasem bywały pewne niespodzianki przy meldowaniu się w schronisku.


I tak w tym schronisku dostaliśmy bonus jako małżeństwo 🙂 podwójne małżeńskie łoże w kilkunasto osobowym pokoju.

A czasem byliśmy na tyle wcześnie w zaplanowanym na nocleg miejscu, że czekaliśmy na otwarcie schroniska:


Było to jedno z tych miejsc na szlaku o którym człowiek pamięta długo:

Trzeba przyznać, że wolontariuszki, które prowadziły schronisko (w turach po dwa tygodnie) były jednymi z fajniejszych osób prowadzącymi schroniska.


A to już Leon:

Schronisko kościelne w Leon w którym nie istnieje modna w XXI wieku koedukacja 🙂
Jest to schronisko w którym jak są miejsca i nie ma dużego obłożenia to małżeństwa i pary mają prawo do wyjątkowego traktowania i nie są rozdzielani – panowie na piętro, panie do piwnicy 🙂

A to już spanie pod “ufo” w byłym tele klubie 🙂

Czasem się śpi w małych miejscach:

Było to fajne miejsce gdzie spaliśmy w jednym pokoju w sumie w osiem osób.

Wszyscy się już znaliśmy od wielu dni widując się i dość często rozmawiając na szlaku czy na kawie w drodze.

I nastał piękny dzień gdy oboje za pragnęliśmy trochę luksusu – ciepłej wody, własnej łazienki i intymności pokoju hotelowego 🙂

Po 17 dniach marszu stwierdziliśmy, że jest to nam naprawdę konieczne:



A to moje osobiste odkrycie:

Schronisko prowadzone przez niemieckie stowarzyszenie Św. Jakuba. Cudowny “ordnung” niemiecki – czysto, fajna pralnia, w pełni wyposażona kuchnia i dobre towarzystwo.
No i weszliśmy w końcu na teren Galicji:
I totalny brak kuchni – a właściwie nie – kuchnie były ale bez garnków i talerzy 🙂
No i na koniec wędrówki nocleg w Santiago de Compostela:

W byłym seminarium cudowne pojedyncze łóżka.

I fajny widok z okien 🙂