

Odkąd jesteśmy w Barcelonie, co roku szukamy “prawdziwej” jesieni 🙂 Czyli takiej z kolorowymi, wielobarwnymi liśćmi na drzewach.

Więc w pierwszy listopadowy weekend pojechaliśmy z przyjaciółmi i Igą do Vall de Arran. Przepięknej doliny w Pirenejach.





Mieszkaliśmy w małej miejscowości Bossost, 12km od granicy z Francją.




W pobliżu głównego miasta doliny Vielha byliśmy już drugi raz.

Drugi raz też udaliśmy się do przepięknego wodospadu Saut deth Pish.

I pomimo tego, że już kolejny raz się zarzekałem, że nigdy więcej nie pojadą do niego, zrobię pewnie to jeszcze nie raz 🙂

Zapytacie a w czym problem? No więc tym razem mieliśmy duży samochód wypożyczony Peugeot Rifter (2 tony i 210 cm szerokości). A droga to górska pnąca się serpentynami wąska droga, bez barierek, za to z częstym widokiem na przepaść 🙂 I problemu by nie było gdyby wszyscy turyści trzymali się zasady zwalniania przy mijaniu się plus generalnie jechali z dozwoloną szybkością 30km/h. Ale przyznam, że zabawa przednia szczególnie z elektrycznym hamulcem ręcznym, piaskiem i wodą, błotem na drodze 🙂







A tu znajdziecie poprzednie poszukiwanie jesieni – Poszukiwanie jesieni