A JAK JUŻ SIĘ DOJDZIE….

Po dojściu do Santiago idzie się do biura pielgrzyma, odebrać ‘compostelę’, czyli dokument potwierdzający odbycie pielgrzymki (z powodów religijnych lub duchowych) albo wędrówki (z powodów sportowych lub turystycznych). Żeby je dostać trzeba przedstawić paszport z pieczątkami za każdy dzień wędrówki. Przejść trzeba minimum 100 km. Czy dokument ma jakiekolwiek znaczenie… chyba najmniejsze z tego wszystkiego. Chociaż… tuż obok nas była para, która usilnie chciała dostać ‘compostelę’ dla psa… Dziewczyna z biura musiała się nieźle nagimnastykować, żeby wytłumaczyć, że psy chyba jednak pielgrzymki z powodów religijnych odbyć nie mogą. Z całym szacunkiem dla psich dusz… Potem jest msza dla pielgrzymów o …

NO TO JESTEŚMY!

Więc jesteśmy. W Santiago. W końcu. Jakie to uczucie? Pewnie tyle uczuć, ilu pielgrzymów. Warto chwilę posiedzieć na placu przed Katedrą i poobserwować docierających na niego wędrowców. Katedry nie widać z daleka. Santiago położone jest w dolinie, a Katedra otoczona jest plątaniną wąskich uliczek i przedmieściami pełnymi wysokich budynków.      Dochodzi się do niej więc nieco z zaskoczenia. Przechodzi się przez bramę, w której stoi dudziarz i nagle… JEST! Wchodząc na plac ludzie się uśmiechają, niektórzy popłakują… prawie wszyscy padają sobie w ramiona i … robią selfie. Też temu ulegliśmy 😉    Więc jakie to uczucie? Radość, ulga, spełnienie, sukces, …

MAGICZNE 100 KILOMETRÓW

Co zmieniło się po setnym kilometrze? Nagle na szlaku zrobiło się jak w Dolinie Kościeliskiej w długi weekend. Ludzie poruszają się większymi grupami. Takimi wycieczkowo-towarzysko-sportowymi. Dla nas przekłada się to na to, że jest głośniej, więc trudno się zatopić w odgłosie własnych kroków i myśli. Bo jeszcze nie wiecie, ale jakoś tak się zrobiło, że większość ludzi, która idzie ‘z nami’ od kilkuset kilometrów idzie w pojedynkę. My też. Co jakiś czas zerkamy na siebie, czy wszystko gra, spotykamy się co kilka kilometrów na kawie, a wieczorem w schronisku przy posiłku. Ale w ciągu dnia każdy zdaje się chcieć być …

LUDZIE NA CAMINO

Kto wędruje do Santiago? Przekrój pielgrzymów jest ogromny, a nie każdy jest pielgrzymem, bo ludzie chodzą z różnych powodów, ale o tym innym razem. Niektórzy zaczynają w Pirenejach, inni trochę dalej. Sporo ludzi zaczyna 100 km przed Santiago, bo tyle trzeba przejść, żeby dostać ‘compostelę’. Niektórzy idą z plecakami, innym plecaki przewozi firma – tego nie krytykujemy, bo często można tu spotkać naprawdę starszych czy schorowanych ludzi, dla których wędrówka bez plecaka i tak jest ogromnym wysiłkiem. Dużo osób pokonuje trasę na rowerach – niektórzy na tandemach 😉    .   Wiemy, że sporo się teraz mówi o Kamińskim i …

SOLO CZY W DUECIE

Na Camino ludzie chodzą w różnych konfiguracjach. Sporo osób zaczyna Camino samotnie i samotnie idzie. Niektórzy zaczynają samotnie i dość szybko znajdują towarzysza lub towarzyszy podróży. Inni znowu wybierają się z kimś: z mężem, żoną, partnerem, kumplem, siostrą, tatą, córką… Po pewnym czasie tworzą się mniej lub bardziej zwarte grupy ludzi, którzy idą w podobnym tempie, nocują w tych samych wioskach… jedzą w tych samych knajpkach… .       W 2008 r. wyruszyłam sama. Już w pierwszej miejscowości znalazłam, a raczej znalazła mnie, towarzyszka podróży. Szłyśmy razem aż do León, czyli około 2/3 drogi. Tyle właśnie czasu zajęło mi asertywne …

JAK WYGLĄDA DZIEŃ PIELGRZYMA?

Pielgrzym wstaje o 5 – czy chce, czy nie chce, bo i tak wszyscy wstają, żeby wyruszyć jeszcze przed ukropem i właściwie po ciemku, bo jasno robi się dopiero ok. 6.30. Ale ma to sens, bo od kilku dni jest 38 C w cieniu… tyle, że na Mesecie, którą idziemy cienia nie ma. Niektórzy wstają i idą, niektórzy zajadają śniadanie, bo w wielu schroniskach jest kuchnia i jadalnia. My nosimy ze sobą musli, które dzielnie zalewamy wodą na wieczór, żeby było na rano. .   .    Potem pielgrzym idzie i idzie i idzie… jedni 15 km dziennie, inni 30 km, a są …

JAK NIE ZGUBIĆ SIĘ NA SZLAKU?

Prosto. Trzeba iść za żółtymi strzałkami albo za muszlami, tymi od przegrzebków, czy jak kto woli „saint jacquesów”, czy bardziej po naszemu małży świętego Jakuba. Bo to właśnie od świętego z Composteli przegrzebki w dużych białych muszlach biorą swoją nazwę. Teraz pielgrzymi kupują muszle w sklepach z pamiątkami i zawieszają na plecakach idąc do Composteli. Kiedyś zbierali je nad oceanem już po dojściu do Santiago (ocean jest o jakieś trzy drogi nalej na zachód i nie, nie mylicie się, oczywiście, że się tam wybieramy) i zabierali je ze sobą na pamiątkę. Z oceanem to ciekawa historia – wysyłano tam pielgrzymów, …