W połowie października postanowiliśmy, że jedziemy pod Barcelonę szukać Jesieni 🙂No i w sobotę 21 października wsiedliśmy w podmiejski autobus, żeby pojechać do miejscowości Riells del fai.
A z tamtąd pójść w góry do klasztoru Sant Miquel del Fai.Ten budynek “zawieszony” na skale to zabudowania klasztoru:Niestety jesieni w (w naszym rozumieniu – “polska złota jesień”) było od początku bardzo mało.Pojedyncze drzewa z kolorowymi liśćmi, a tak po prostu zieleń wyblakła/przybrudzona słońcem 🙂Przy klasztorze jest piękny wodospad:A w dolinie resztki młyna:Na miejscu okazało się, że nie wiele zobaczymy. Barcelona wykupiła od poprzednich właścicieli teren. I aktualnie klasztor i jego teren jest zamkniękty oraz remontowany.Dalej poszliśmy kawałek (kilka kilometrów w sumie) szlakiem GR5. Jest to szlak poprowadzony trochę od Barcelony, mający długość w sumie 214 km. Poprowadzony od Sitgest do Canet de Mar.Miejscami szlak jest trochę zaniedbany, ale nadal oznaczenia są czytelne:Tego dnia odkryliśmy nowy owoc:Oto proszę Państwa – madroño:Po początkowych obawach, czy aby napewno owoce są jadalne – konsultacjach i pytaniu o nazwę 🙂 Jedliśmy i to sporo – dojrzały owoc jest bardzo pyszny i nie ma w sobie nawet drobnych “pestek”.Okazało się też, że żołędzie nie zawsze rosną na dębach – czasem na czymś co bardziej przypomina ostrokrzew…A to już nasze miasteczko Riells del fai widoczne z góry:A szlak prowadził regularnie w pobliżu takich urwisk:Na kilka kilometrów zgubiliśmy się, a dokładnie przegapiliśmy “skrót” dający możliwość skończenia wędrówki po “emeryckich” 14-16 km a nie po kilkudziesięciu 🙂Jeszcze dłuższą chwilę szliśmy głównym szlakiem, zanim podjęliśmy decyzję o powrocie po śladach i odnalezieniu skrótu, który umożliwi nam proste zejście do miasteczka.Skrót wyglądał mniej więcej tak:I tak:A tam w górze byliśmy:A to ryneczek miasteczka Riells del fai:I tak minęła nam sobota. Kiedy wracaliśmy dostaliśmy wiadomość od Kasi, że w niedzielę wybiera się na “emerycki” trek w pobliżu Tagamanent w Montseny i czy nie chcemy się zabrać z nią samochodem – no i. oczywiście, że chcieliśmy. Więc w niedzielę udaliśmy się razem samochodem około 15 km bliżej morza niż byliśmy w sobotę, do miasteczka Aiguafreda.Szlak częściowo prowadził znowu GR5.Żołędzie nadal nie rosły na dębach 🙂Jesieni nadal za bardzo nie było 🙂Za to widoki znowu przepiękne:A to już ze szczytu widoczna panorama Barcelony – prawie po środku Tibidabo i wierza TV Barcelona – Październik 2017 – Lenses in a backpack – Trzy lata w Barcelonie – Fujifilm XT-2
Pingback:Poszukiwanie jesieni - 2019 - Lenses in a backpack